Beskidzkie owce - becikowe na Rolnictwo, Sadownictwo, Ogrodnictwo

Rolnictwo, Sadownictwo, Ogrodnictwo

Portale rolnicze

Beskidzkie owce - becikowe

Żeby uratować zarastające górskie hale, trzeba przywrócić tradycję wypasania owiec. Śląski Urząd Marszałkowski da na to pieniądze.

- Gdy w modzie były kożuchy, na beskidzkich halach pasło się 130 tys. owiec. A teraz? Zostało ich zaledwie 10 tys. Zysk jest tylko z jagnięciny, mleka i serów, nikt nie chce wełny czy owczych skór - mówi Zofia Hercberg z Wydziału Terenów Wiejskich Śląskiego Urzędu Marszałkowskiego.

Nie ma owiec, więc Beskidy coraz szybciej zarastają. W efekcie giną rzadkie gatunki roślin, na przykład storczyki. Ratunek jest jeden: trzeba przywrócić tradycyjny wypas owiec. Dlatego ponad rok temu w Śląskim Urzędzie Marszałkowskim rozpoczęły się prace nad projektem “Owca Plus” mającym ocalić górskie hale. Program jest gotowy, zarząd województwa podjął już stosowną uchwałę. Niedługo powinny odbyć się pierwsze konkursy dla organizacji pozarządowych zainteresowanych wypasaniem owiec na górskich halach (będą zawierały umowy z bacami). Wstępny budżet projektu to ok. 700 tys. zł.

O dofinansowanie można starać się tylko na hale położone powyżej 500 m n.p.m. Zespoły parków krajobrazowych wskazały te najbardziej zagrożone - to kompleksy w rejonie Hali Boraczej, Ochodzitej, Hali Miziowej i Rycerzowej. Pieniądze są przeznaczone m.in. na odbudowę i remonty bacówek oraz obronę stad przed wilkami. Pomysłodawcy chcą także zachęcić baców do rozmnażania owiec. Dlatego każda owca matka, która nie trafi latem pod nóż i zejdzie z hali w czasie jesiennego redyku, dostanie jednorazowe “becikowe” - 150 zł. Program jest na razie przewidziany na dwa lata.

- Chcemy zobaczyć, jak nasze pomysły sprawdzą się w praktyce - tłumaczy Hercberg.

W konkursie będzie startował m.in. Piotr Kohut z Koniakowa, który razem z Kazimierzem Furczoniem z Podhala i kilkoma innymi gospodarzami założył Tatrzańsko-Beskidzką Spółdzielnię Producentów “Gazdowie”. To pierwszy gospodarz w regionie, którego bacówka dostała tzw. numer weterynaryjny niezbędny do tego, żeby produkować i sprzedawać chronione przez unijne prawo sery i inne wyroby z owczego mleka. Kohut i inni gospodarze z Beskidu Śląskiego, podobnie jak bacowie z Żywiecczyzny, brali udział w pracach nad projektem.

- To ma przede wszystkim ocalić hale. Teraz nawet jak ktoś jeszcze hoduje owce, najczęściej wypasa je koło domu. Tak jest prościej i bezpieczniej, bo wilki nie atakują zwierząt - tłumaczy Kohut.

Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice

Nie skomentowano. Bądź pierwszy

Skomentuj